środa, 24 marca 2010
Boliwisjkie zaduszki
W La Paz spędziłam prawie miesiąc. W bibliotece uniwersytetu UMSA, w siłowni (umierając na rowerku na wysokości prawie 4 tys m.n.p.m. ku rozbawieniu trenerki i innych pań), w eleganckich drogich pubach przy Plaza Avaroa (tam spędzali piątkowe wieczory moi współlokatorzy z boliwijskiej klasy średniej) i w spelunkach - dyskotekach między Mercado Negro a Plaza San Francisco (tam na popijaną ogromnymi ilościami piwa Pacena cumbię zabierali mnie mniej wybredni i zamożni znajomi z branży turystycznej). Jednym z ciekawszych wydarzeń w czasie pobytu w La Paz był Dzień Wszystkich Świętych. Pozwolę sobie wkleić poniżej mój reportaż który ukazał się w listopadzie 2009 w Poznaj Świat:
Zapach aji de fideo, które gotuje doña Jacinta, sprawi że jej zmarły przed rokiem mąż trafi do domu i będą mogli spędzić razem całą dobę. W krajach andyjskich silny jest synkretyzm religijny. Mimo, że zdecydowana większość Boliwijczyków deklaruje się, jako chrześcijanie, nadal przywiązuje się dużą wagę do obrzędów wywodzących się z tradycji Ajmara. Zgodnie z wiarą katolicką zmarli spoczywają w pokoju aż do dnia zmartwychwstania. Tutejsi Indianie wierzą, że po śmierci duchy - ajayu udają się w Andy, tam gdzie mieszkają achachillas – bóstwa gór. Inni bardziej skłonni są przyjąć wersję, że zmarli przebywają w Wiñaymarca (wiecznym mieście) lub w Korymarka (złotym mieście). Wszyscy jednak zgodni są co do jednego – pierwszego listopada duchy przychodzą do żywych w odwiedziny. Pojawiają się w południe i po 24 godzinach udają się w drogę powrotną.
W labiryncie kolumbarium
Interesujący jest sam sposób pochówku. W czasie pogrzebu trumnę z ciałem zakopuje się w ziemi, a po upływie dziesięciu lat szczątki poddaje się kremacji i umieszcza w urnie, która następnie trafia do kolumbarium. Na cmentarzach odnajdziemy więc znane w naszej kulturze nagrobki, jak również długie i wysokie ściany, w których umieszcza się prochy. Miejsca jest niewiele a zapotrzebowanie wciąć rośnie, więc do istniejącego poziomu dobudowuje się kolejne piętra wraz z prowadzącymi do nich schodami. W rezultacie cmentarz na pierwszy rzut oka wygląda jak osiedle małych bloków. Każda urna ma wydzielone miejsce przykryte tabliczką i szybą. Ajmara wierzą, że zmarli na tamtym świecie mają takie same potrzeby jak za życia. Dlatego często chowa się ich razem z jedzeniem i niektórymi przedmiotami codziennego użytku. Natomiast w kolumbarium za szkłem, obok nazwiska, daty śmierci i kwiatów można czasem zobaczyć miniaturkę domu, w którym mieszkał nieboszczyk. Jeżeli jest to miejsce pochówku dziecka, odnajdziemy często pokoik pełen ulubionych zabawek i słodyczy.
Cmentarze pierwszego i drugiego listopada zapełniają się ludźmi, gwarem i muzyką. Tutaj przychodzi się, żeby spotkać duchy bliskich, razem z nimi usiąść, zjeść, napić się i porozmawiać. Zamożniejsi wynajmują mariachi, aby śpiewem przywitać lub pożegnać swoich gości. Biedota z prowincji zjeżdża do miast, żeby za kawałek chleba czy szklankę ryżu z mlekiem świadczyć swoje usługi. Co oferują? Odmówienie pacierzy za zmarłego. Niektórzy przygotowują się z kupionej za parę boliviano na bazarze książki i znają nawet kilka modlitw po łacinie.
Duchy schodzą po drabinie
Symbolika związana z obchodami dnia Wszystkich Świętych jest niezwykle bogata. Rodziny i przyjaciele zmarłego przygotowują specjalną ucztę, w domu lub na cmentarzu albo w obydwu miejscach. Każdy jej element ma swoje znaczenie. Przede wszystkim nie może zabraknąć ulubionej potrawy gościa. Najbardziej typowe w La Paz danie przyrządzane na tę okazję to wspomniane aji de fideo – mieszanka makaronu, ziemniaków, mięsa, czerwonej cebuli, czosnku i ostrej papryki. Mówi się, że przyciąga ono duchy przez swój pikantny smak i silny aromat. Najpopularniejszym napojem jest chicha morada, wyrabiana z ciemnej kukurydzy, cukru i cytryny. Zazwyczaj podaje się również szklankę wody lub mleka (jeśli odwiedza nas duch dziecka) i piwo. Nieodłącznym elementem są również owoce. Drugiego listopada po południu zostaną one podarowane najlepszemu przyjacielowi zmarłego. Słodycze mają osłodzić przybyszom ciężką drogę. Ciasteczka w kształcie koguta serwuje się po to, żeby obudzić duchy i skłonić je do wędrówki do domu. Często na gości czekają również liście koki i papierosy. Inny charakterystyczny element obrządku to lalki z chleba, odpowiednio dobrane pod kątem podobieństwa do nieboszczyka – tak zwane t’ant’awawas.
Kluczowe dla powodzenia wizyty są chlebki w kształcie drabiny. Ułatwią one nieboszczykowi pokonanie przeszkód, szczególnie zaś przejście przez góry. Przed deszczem i słońcem ochroni trzcina cukrowa, z której podróżnik może zbudować sobie daszek. Długi szczypior posłuży za laskę. Zapalone świeczki wskażą drogę do domu. Kwiaty umilą wędrówkę, a kielichów niektórych np. malwy można użyć jako naczynia na wodę. Inne gatunki np. janowiec odstraszą złe duchy. Jako prezent dla przybyszy układa się girlandy. Czarne lub fioletowe dla osób starszych, a białe lub błękitne dla dzieci. Taką samą symbolikę ma kolor obrusu. Ten kawałek rozłożonego materiału daje również cień od słońca. Kiedy duchy drugiego listopada zbiorą się w drogę powrotną konie i lamy (pod postacią chlebków) pomogą im zabrać dary od bliskich. Duchy przybywają pod różnymi postaciami – niektóre jako wiatr, który w południe otwiera niespodziewanie okiennice, inne jako komar, który przysiadł na stole z jedzeniem. Wiele osób opowiada, że tego dnia nagle słychać pukanie do drzwi albo huk spadających na ziemię przedmiotów.
Moc ukryta w czaszce
Na tym nie kończą się obchody poświęcone zmarłym. Tydzień po Wszystkich Świętych Ajmara celebrują Święto Czaszki – Fiesta de Ñatitas. Ósmego listopada wystawiają w domach lub na ulicach przyozdobione czaszki. W miejsce oczodołów zakładają im okulary przeciwsłoneczne a między zęby wkładają podpalone papierosy i liście koki. Na poczerniałe potylice naciągają chusty lub czapki z alpaki. Czasem są to szczątki ich bliskich, ale częściej ich pochodzenie nie jest do końca jasne, rodziny zdobywają je na różne sposoby. Jednym z nich jest podobno przekopywanie nielegalnych cmentarzysk z mieście. Ajmara wierzą, że w czaszkach pozostaje część ducha zmarłego. Trzymana w domu ñatita ma przynosić szczęście. Gospodynie domowe wierzą, że pomoże im uchronić się przed złodziejem. Złodzieje, że ułatwi im dokonanie włamu, a policjanci że umożliwi im szybkie złapanie złodzieja.
Najbardziej kontrowersyjnym elementem tego święta jest to, że Indianie przynoszą szczątki zmarłych do kościoła, żeby zostały poświęcone. Swoją dezaprobatę w stosunku do tego obrządku wyraził między innymi arcybiskup La Paz. Lokalne wierzenia są jednak tak silne, że większość duchownych katolickich przymyka na to oko, a niektórzy organizują wręcz w tym celu specjalne msze w cmentarnych kaplicach. Na Cementerio General w La Paz co roku ósmego listopada pojawia się więcej osób. Niewykluczone, że kościół będzie musiał z czasem zaakceptować również ten obrządek, tak jak przed wiekami misjonarze w krajach andyjskich przestali się w końcu sprzeciwiać oddawaniu przez Indian czci Matce Ziemi – Pachamamie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz